W jednym z salonów Play dokonałem zakupu telefonu marki Hammer firmy MPTech. Wg opisu na stronie firmy - pancerny sprzęt, bateria najlepsza – nawet 25 dni w stanie czuwania etc. Jeszcze tego samego dnia po zakupie zaczęły ujawniać się wady. Brak kluczyka w pudełku - wg instrukcji winien być. Ładowarka inna niż w instrukcji opisie – brak USB od str. ładowarki, tam co służy zwykle do m.in. podłączania do komputera w celu np. nagrania muzyki na kartę microSD, którą trzeba sobie do niego dokupić. Dochodzi zatem kupno kabla do przesyłu. Też zmiana karty SIM – tu jest nano. Na ekranie pojawiły się poziome linijki, jak w zeszycie z podstawówki. Z czasem zaczęło ich przybywać. Bateria po włożeniu miała jakieś 60 parę %, do wieczora spadło na 20%. Wprowadziłem w międzyczasie na SIM kilka numerów, trochę zerknąłem w opcje. Tak więc, że nawet 25 dni w stanie czuwania – wątpliwe. Oprogramowanie dziwnie się zachowywało momentami – przywieszanie, jakieś teksty przez środek ekranu. Na drugi dzień do salonu Play. Pan przyjął zgłoszenie, ale na zasadzie gwarancji, że na serwis odeślą. Pytałem o reklamację, na co wspomniał, że pierwsze 2 razy na zasadzie gwarancji, a dopiero za 3 razem reklamacja. Po 6 dniach telefon z salonu, że już jest do odbioru. Pomyślałem, że jakoś szybko, skoro mają 14 dni na to. Jadę na drugi dzień, a tu nic nie ma, jeszcze nie wrócił z serwisu. Że pomyłka. Może tak, może nie. Zbyt dużo znaków ? Pytam o serwis mojego nieszczęsnego telefonu – że jest we Wrocławiu. Chcąc sprawdzić czy rzeczywiście on tam jest postanowiłem zadzwonić do MPTech. Automat (…), wybieram '1' – dział obsługi klienta – i nic. Żadnego połączenia, tylko od nowa nawija to samo automat. I tak bez przerwy. Hipoteza w głowie: Reklamacja > pozyskanie danych osobowych w celu obsługi zgłoszenia (imię, nazwisko, telefon, adres). Dużo można z tym już zrobić (…). Dodatkowo telefon na serwis – jeżeli rzeczywiście tak – możliwości wiele (instalacja szpiegującego oprogramowania, montaż podsłuchu itp.) Podkreślam, to hipotezy... Pamiętamy co robiło NSA z takimi info > patrz Edward Snowden. Wszystko rzecz jasna można innymi metodami wykryć (…), co rodzi konsekwencje dla ewentualnych nadużyć, ale to dodatkowy kłopot, a w zasadzie konieczność, no i koszt. Próby dodzwonienia się do firmy kończą się niepowodzeniem, droga mailowa to pozyskanie kolejnych danych – adresu skrzynki e-mail. No i to nie to samo, co rozmowa live – na linii. Przy dzisiejszym postępie w militaryzacji życia cywilów, rozwoju AI, zakup telefonu 'pod konkretną osobę' – wg wskazanego tu scenariusza - to ogromne ryzyko (życiowe, zawodowe, zdrowotne itd.). A im poważniejszymi sprawami w życiu człowiek się zajmuje/zajmował, tym bardziej podejrzliwy, ostrożny itp.
Telefon z Play kolejny, po 12 dniach od 'pomyłki', z informacją, że jest już do odbioru. Potwierdzam oddzwaniając tym razem. Chcąc dowiedzieć się o imię i nazwisko pracowników, którzy w końcu weszli w posiadanie moich danych, otrzymuję tylko numer ID pracownika. To ciekawe, bo moimi danymi to się 'szasta' (celowe użycie słowa>patrz dalej) – wszyscy troje – pracownicy salonu - mają jakiś do nich dostęp. A właśnie w rozmowie z kierownikiem salonu usłyszałem, że 'nie może szastać danymi pracowników' – ciekawe, zagadkowe użycie tego słowa, które ja w domu powtarzałem w kontekście tej sprawy i o czym myślałem... Po weryfikacji w Play-u można ustalić tylko, że osoba o takim ID rzeczywiście u nich pracuje, ale kto i czy kobieta, czy mężczyzna – już nie. Na udzielenie takiej informacji Pani na linii przed komputerem potrzebowała z 10 minut. Pomyślałem, że może raczej weryfikuje o co chodzi z tym moim zgłoszeniem. Czy tyle czasu po wprowadzeniu konkretnego numeru trwa wypisanie danych w terminalu? A żeby było śmieszniej, to w salonie noszą identyfikatory z imieniem i nazwiskiem.
Na wizytówce w Play – telefon, godz. otwarcia, adres. A np. w Plus-ie na wizytówce mamy adres, imię, nazwisko, telefon, e-mail. Nikt się nie czai jak w jakiejś konspiracji.
Odbieram telefon. Druk z serwisu, na którym od razu rzucają się w oczy w rubryce Stan urządzenia: Widoczne ślady użytkowania. Nie wiem o jakie chodzi, bo w pół dnia ciężko raczej dorobić się 'widocznych śladów'. Dobrze, że kierownik salonu opisał w miarę konkretnie wysyłając na serwis. Ale... Ani słowa o kluczyku-śrubokręcie, ani o przewodzie USB, ani o kluczowej funkcji z punktu widzenia bezpieczeństwa. Kluczowa informacja – że była wymiana LCD, baterii, zmiana oprogramowania. Pan w salonie chciał też zatrzymać dokument-potwierdzenie zgłoszenia, które otrzymałem pozostawiając sprzęt. Nie oddałem.
Pewne uwagi/wnioski same się nasuwają. Inna hipoteza – może on nie był nowy...
Zastanawiająca jest też 'czasówka' – dokument z serwisu jest wystawiony na dany dzień. Z kolei 2 dni później był z salonu telefon-pomyłka. Sam kolejny telefon i odbiór 11-12 dni później. Czyżby rzeczywiście tego 2 dnia już był, a jak tak, co się przez te dni z nim działo. Bo możliwe.
Po serwisie pierwsze ładowanie baterii. W tym czasie użytkowanie – oprócz leżakowania na książkach – 2 połączenia krótkie nieodebrane (sygnał dzwonka) i 2 odebrane, w okolicach minuty. Nadmienię tu, iż powyłączałem transmisję danych etc., żeby to 'nawet 25 dni' sprawdzić czy dobije.
Porada dla ewentualnych przyszłych kupujących – od razu bez ogródek walić reklamację na zasadzie rękojmi, a dokładnie Odstąpienie od umowy zakupu z żądaniem zwrotu gotówki. W końcu oddajemy od razu i nie że nam się po prostu nie podoba, tylko 'xxx' na starcie. Poświęcić dłuższą chwilę na refleksję nad ilością i adekwatnością danych do ew. pozostawienia. Jak trafimy na 'wydeptane ścieżki', jak tutaj, to lepiej omijać szerokim łukiem. Szkoda naszego życia – czasu. Determinacja, no i trochę kasy. A przede wszystkim – jak na kazaniu – Wiary.
Dodam, że jak byłem drugiego dnia w salonie, to był drugi jeszcze taki sam model telefonu, ale stwierdził Pan, że nie może dać drugiego, bo ja ten konkretny kupiłem.
Idę do salonu oddać telefon – bateria z tydzień trzyma. Pan nie chciał przyjąć, tylko że znów go sobie na serwis wyśle. Składam odstąpienie od umowy. Nie chciał przyjąć, tylko na Warszawę żebym wysyłał. Ja że tutaj kupiłem, tutaj składam. W końcu wziął. Dalej znowu potwierdzić mi nie chciał. Ja, że jak wyrzuci itp., to nie mam potwierdzenia na tę okoliczność. W końcu daje pieczątkę 'Za zgodność z oryginałem'. Przy okazji składam też Wycofanie zgody na przetwarzanie danych osobowych. Na koniec dodał coś, żebym się udał do Rzecznika Konsumentów. 'Miło' z jego strony. Dodam, że podczas tej wizyty miał ów telefon w ręku, oglądał go, zerknął w opcje, że żeby sprawdzić czy to ten model, czy jaki to model.
Po 13 dniach otrzymuję odpowiedź z Warszawy. Pismo dość lakoniczne, niejednoznaczne w stosunku do mojego odstąpienia.
W nim informacja zachęta, żeby ocenić to w bezpłatnej ankiecie sms, tyle że żadnego numeru telefonu nie podano. Bez pieczątki, bez podpisu. Rozmowa z autorem zatem mało możliwa na szybko – można zadzwonić na linię, podać znów swoje dane (telefon np.) i oczekiwać, aż łaskawie zadzwoni, jak mu przekażą.
Kolejna wizyta w salonie po odbiór gotówki za zwrotem telefonu – na bazie pisma, które otrzymałem. Nic z tego, że nie. Mogę znów pisać, podać numer konta.... Ciekawe. Idę do Prokuratury > Policja > umorzenie postępowania. „wobec stwierdzenia, iż czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego”. Z dość trafnie ujętej subsumpcji zjazd po równi pochyłej do takiego czegoś. Wszystko w Grójcu.
Sami to oceńcie.
Cena/Jakość
Obsługa klienta
Oferta